Od pewnego czasu nowy rok zaczynam wraz z nadejściem września. Pewnie jest to spowodowane tym, że dzieci chodzą do szkoły. Obawiam się też, że rytm szkolny tak bardzo wbił się w mój umysł, że wrzesień traktuję jak nowy rok, nowy start. W końcu Lejdis świętowały w sierpniu, to ja będę celebrować ten czas we wrześniu.
Poza tym powoli zmieniamy garderobę na cieplejszą, wyciągamy koce i miękko przyobleczone poduchy. Nie brakuje nawet ciepłych skarpetek. Chowamy letnie sukienki i słomiane kapelusze. Robi się ciepło i przytulnie, choć mam nadzieję, że lato definitywnie się z nami jeszcze nie pożegnało.
Ten rok szkolny jest wyjątkowy – to radość pomieszana z niepewnością. Pierwszy września okazał się bardzo ważnym dniem. Po raz pierwszy dzieciaki mogły się spotkać po tak długiej rozłące. Po prawie pięciomiesięcznej przerwie w końcu mogli się zobaczyć. Przytulić – nie przytulić?
Dzieci przekroczyły próg szkolny w wyjątkowych warunkach. Jednakże mimo ograniczeń, z uśmiechem na twarzy, minął ten pierwszy tydzień.
Jednych denerwują maski, innych wręcz przerażają. Dla niektórych pandemia nie istnieje. Przed nauczycielami stoi kolejne trudne wyzwanie. Tak wygląda teraz nasza rzeczywistość.
W tym wszystkim znajdują się różne potrzeby dzieci. Po tak długim czasie ponowna integracja jest trudna. Jedni w ogóle się nie zmienią. Dla nich dezynfekcja rąk będzie tylko pretekstem do zrobienia śmigusa-dyngusa, bo przecież można…
Jedno jest pewne – to będzie trudny rok. I nie ma winnych wśród nauczycieli, rodziców, a tym bardziej wśród dzieci. To nie wina uczniów, że materiał nie został skończony, a w tym roku matura, egzaminy na zakończenie szkoły podstawowej…
Pora na nowe doświadczenia. Zaczynamy od nowa. W innej rzeczywistości. Czas start.
Powodzenia
lena